Wywiad z Philipp'em Bagus'em, niemieckim ekonomistą w Rzepie.
----------------------------------------
Rządy finansują swoje wydatki poprzez dodruk i psucie pieniądza – przekonuje Philipp Bagus niemiecki ekonomista
Ostatnio „New York Times" obwieścił, że ponownie mamy rok
1980, nawiązując do powołanej przez Ronalda Reagana Komisji Złota,
mającej ocenić sens powrotu do tzw. standardu złota. To sensowna
propozycja? Reforma systemu monetarnego i bankowego jest chyba najważniejszym zadaniem stojącym przed nami w XXI wieku. Jest wręcz kluczowa dla naszej cywilizacji
Wczasach klasycznego standardu złota wszystkie główne waluty opierały się na tym kruszcu. Po prostu złoto było pieniądzem, a pieniądz złotem. Ludzie mogli udać się do banku, dać banknot i dostać w zamian kruszec, bo banknot był tylko dokumentem potwierdzającym, że jego posiadacz ma w banku taką to a taką ilość złota. Mimo że substytuty pieniądza (depozyty bankowe, banknoty) nie miały oparcia w 100 proc. w kruszcu (banki i tak nie miały w swych depozytach tyle złota, na ile wystawiały banknoty), złoty standard ograniczał rządy w dodruku pieniądza, bo jeśli wyprodukowałyby ich zbyt dużo, groziłoby to brakiem płynności i ich niewypłacalnością.
Jednak ze standardu złota zrezygnowano. Dlaczego?
Wszystkiemu winna jest I wojna światowa. Socjaliści wykorzystali wtedy swoją szansę. Rządy postanowiły na czas wojny czasowo zawiesić funkcjonowanie standardu złota, z tym że możliwość swobodnego kreowania pieniądza, sterowanie siłą wytwórczą i idąca za tym jeszcze większa władza nad obywatelami tak się wszystkim spodobała, że złoto na dobre przestało już stać za banknotami.
Ale standardu złota w wielu kręgach nie wspomina się dobrze. Słychać głosy, że to anachronizm, który niesie ze sobą więcej zła niż pożytku.
A to dlatego, że dziś rządy finansują swoje wydatki poprzez dodruk i psucie pieniądza. Standard złota ukróciłby ten proceder, ale też uniemożliwił państwom tak wielką redystrybucję dochodów.
Kto zatem nie chce powrotu do parytetu złota?
Banki, politycy i wielki biznes, ponieważ ograniczyłby ich władze i ogromne dziś możliwości. Istnieje wiele więzi między finansowymi, politycznymi i medialnymi elitami. Wszystkie one wspólnie propagują pogląd, że standard złota jest niebezpiecznym anachronizmem. A prawda jest taka, że złoty standard ogranicza produkcję pieniędzy, więc powstrzymuje rządy i banki przed niepohamowanym zadłużaniem nas wszystkich.
Ale czy to nie jest jałowa dyskusja? Przecież w kryzysie nikt nie wprowadzi standardu złota, bo każdy potrzebuje pieniędzy, by z tym kryzysem walczyć.
Nasz obecny system monetarny nie prowadzi tylko do redystrybucji nowo wydrukowanych pieniędzy, ale również jest odpowiedzialny za gospodarcze cykle koniunkturalne, czyli także za dzisiejszy kryzys. Wszystko przez sztuczne obniżanie stóp procentowych. Mechanizm ten najlepiej tłumaczy austriacka teoria cyklu koniunkturalnego opracowana przez Ludwiga von Misesa. Reforma systemu monetarnego i bankowego jest chyba najważniejszym zadaniem stojącym przed nami w XXI wieku. Tak więc dyskusja na temat standardu złota nie jest żadnym tematem zastępczym, jak niektórzy starają się ją przedstawiać. Jest wręcz kluczowa dla przyszłości naszej cywilizacji. Szkoda, że toczy się ona tylko w USA. Europa jest, niestety, dużo bardziej socjalistyczna i dlatego tak podatna na ułudę papierowych pieniędzy. U nas tej dyskusji praktycznie nie ma, ale nie ma też polityków orientacji Rona Paula lub tak wpływowych wolnościowych think tanków jak Instytut Misesa w Alabamie.
Co by się zmieniło, gdybyśmy wrócili do dawnych wzorców i ponownie oparli pieniądz na parytecie złota?
Rządy musiałyby bardzo ograniczyć wydatki i wrócić do filozofii równowagi budżetowej. Co ciekawe, osiągnięcie takiej równowagi jest jedynym pewnym i trwałym remedium na kryzysy takie jak obecny. Tylko powrót do zrównoważenia wpływów i wydatków mógłby uratować strefę euro. Do tego rozwój gospodarczy byłby bardziej stabilny, gdyby rządy stosowały tę jedną, prostą zasadę. W systemie parytetu złota nie miałyby na szczęście innego wyjścia. Zresztą już dziś tak naprawdę nie mamy większego wyboru – nasza gospodarka potrzebuje zrównoważenia, nie da się dalej tak dużo wydawać. Co nie zmienia faktu, że na razie optymistą nie jestem. Nasze elity są zdecydowanie przeciwne tym koniecznym zmianom. Jeśli jednak banki centralne będą kontynuować swoją inflacyjną politykę, to coraz więcej osób będzie inwestować w złoto, by chronić swój majątek. Może to w naturalny sposób pomóc w przejściu z pustego pieniądza do takiego, który będzie miał konkretną wartość.
Naprawdę uważa pan, że Europa jest na to gotowa?
Ludzie w Niemczech i w innych krajach mają już tak wiele obaw co do przyszłości euro, że zaczęli niemal masowo skupować złoto. Kiedy koszty inflacji poważnie uderzą nas po kieszeni, trend ten jeszcze bardziej przyspieszy i sprawa standardu złota powinna się wtedy przebić także do naszych parlamentów. Może uda się w przyszłości powstrzymać nasze rządy przed robieniem nam, ale i sobie samym, krzywdy. Bo system pustego pieniądza, choć jest na rękę poszczególnym politykom, czerpiącym zyski z władzy, w dłuższej perspektywie ukróci rozwój, jakim cieszymy się już od kilku pokoleń.
Philipp Bagus jest niemieckim ekonomistą, profesorem na Uniwersytecie Króla Juana Carlosa w Madrycie. Jest przedstawicielem austriackiej szkoły ekonomii. W 2011 roku ukazała się po polsku jego książka „Tragedia euro"
Bardzo ciekawe posty i przemyslenia, szkoda, że w archiwum tak krucho, zachęcam do ponownych wpisów (jejku z 2013 nie ma żadnych!), gdyż złoto dla każdego to świetny blog! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCaroline08, obiecuję poprawę. ;)
Usuń